środa, 10 grudnia 2014

Krem do rąk Neutrogena

Dzisiaj napiszę parę słów o produkcie, który o tej porze roku zamieszkuje większość kobiecych torebek, czyli o kremie do rąk. Ja przez ostatni czas używałam produktu z firmy Neutrogena.


OD PRODUCENTA: Natychmiastowa trwała ulga nawet dla najbardziej suchych dłoni. Odrobina tej wzbogaconej w glicerynę formuły, przynosi natychmiastową ulgę oraz chroni suche, spierzchnięte dłonie. Nawet w najbardziej surowych warunkach sprawia, że dłonie są bardziej miękkie i gładkie. Silnie skoncentrowany, bardzo wydajny - wystarcza na ponad 200 zastosowań. Stworzony we współpracy z dermatologami. Testowany dermatologicznie.

ODE MNIE: Krem znajduje się w poręcznym opakowaniu o pojemności 75 ml, ma dość zbitą konsystencję, jednak mimo to bez problemu się rozsmarowuje. Dzięki temu, że otworek dozownika ma małą średnicę, łatwo wycisnąć go tylko tyle ile rzeczywiście chcemy i potrzebujemy. Krem ma bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny zapach. Jeśli chodzi o jego działanie to jestem całkiem zadowolona, moje dłonie są nawilżone i gładkie tak jak obiecywał producent. Spełnione są również słowa producenta o wydajności - rzeczywiście wystarczy niewielka ilość kremu aby pokryć całe dłonie. Minusem tego produktu jest to, że krem dość długo się wchłania i przez dłuższy czas pozostawia na skórze wyczuwalną, trochę lepiącą się warstwę, dlatego ja używam go najczęściej przed snem, a rzadziej w ciągu dnia.

A wy macie swoje ulubione kremy do rąk na jesienno-zimowe okresy?

sobota, 15 listopada 2014

Pyszna, prosta i szybka sałatka :)

Cześć :)
Dzisiaj mam dla was przepis na bardzo dobrą i prostą w przygotowaniu sałatkę. Przypadnie ona do gustu zwłaszcza osobom, które lubią słone potrawy i sałatkę grecką.


Składniki:
  • pierś z kurczaka
  • ser feta
  • sałata (ja kupuję paczkowaną sałatkę wenecką - pikantną z cytrynową nutą)
  • oliwki
  • cebulka
  • ogórek
  • grzanki czosnkowe
  • sos grecki lub włoski

Sposób przygotowania:

Pierś z kurczaka kroimy w kostkę, przyprawiamy ją w zależności jak ktoś lubi (ja używam przyprawy gyros) i smażymy. Ser feta, ogórka i cebulkę kroimy w kostkę i wsypujemy do miski z sałatą. Dodajemy oliwki, kawałki kurczaka i wszystko zalewamy przygotowanym wcześniej sosem. Mieszamy i na koniec posypujemy grzankami. Gotowe.


Smacznego :)

wtorek, 28 października 2014

Matowy róż od Golden Rose + małe zakupy z TBS :)

Cześć :)
Dzisiaj chciałam wam napisać o kolejnym lakierze, tym razem z firmy Golden Rose. 


Jest to mój pierwszy lakier tej marki oraz pierwszy matowy lakier jaki sobie kupiłam. Jako, że aktualnie jestem na szkoleniu w kasynie na stanowisko krupiera, moje paznokcie mają być zawsze pomalowane. Jednocześnie są również bardzo mocno eksploatowane. Jestem osobą leniwą i nie chcę poświęcać czasu codziennie na malowanie paznokci, zwłaszcza jeśli ma to zająć zbyt dużo czasu.
Ten lakier okazał się naprawdę dobrym rozwiązaniem – bardzo szybko schnie, nie barwi płytki i na paznokciach mocno „używanych” trzyma się ok. 3 dni, co uważam za naprawdę dobry wynik. Niestety nie jest to lakier bez wad – łatwo można nim zrobić sobie smugi, dlatego trzeba uważać na ilość lakieru nabieranego na pędzelek. Sam pędzelek jak dla mnie też nie należy do najwygodniejszych.


Podsumowując nie jest to lakier idealny, ale spełnia moje podstawowe na dzień dzisiejszy wymagania, no i kolor według mnie jest bardzo ładny - najlepiej wygląda w pełnym słońcu, niestety ostatnio pogoda jest jaka jest i nie udało mi się uchwycić tego na zdjęciach.


Ostatnio korzystając z promocji zrobiłam również małe zakupy w TBS – żel do mycia z masłem shea, żel do mycia o zapachu grejpfruta oraz masło do ciała o zapachu klementynek. Wszystko pięknie pachnie chociaż najbardziej urzekł mnie grejpfrutowy żel pod prysznic, ale to chyba dlatego że uwielbiam ten owoc :)

poniedziałek, 6 października 2014

Pomocnik w usuwaniu skórek :)

Dzisiaj chciałam wam napisać parę słów od siebie o produkcie już bardzo znanym i często opisywanym w blogosferze, a mianowicie o żelu do usuwania skórek od Sally Hansen. 


Ten niepozorny produkt już po pierwszym użyciu podbił moje serce. Jest wygodny w aplikacji, jego stosowanie nie zajmuje dużo czasu i przede wszystkim jest skuteczny. Wystarczy nałożyć go na skórki, odczekać minutę i odsunąć skórki za pomocą patyczka. Następnie można je wyciąć, ja jednak rzadko to robię. Żel mocno zmiękcza skórki i pozwala na łatwe i delikatne odsunięcie ich. Ja największy problem ze skórkami mam na małych palcach u stóp. Nie mam pojęcia czemu tak się robi ale bardzo szybko mi tam one rosną i nachodzą na prawie cały paznokieć. Zawsze mnie to strasznie denerwowało i cieszę się, że znalazłam coś co pozwoliło mi się w znacznej mierze pozbyć problemu. Jeśli jeszcze nie macie tego produktu, to zdecydowanie go wam polecam :)

czwartek, 2 października 2014

Essie - too too hot

Po dość długiej przerwie spowodowanej natłokiem zajęć i kilkoma zmianami w moim życiu, wracam (mam nadzieję, że na dłużej :) ) z kolejną recenzją lakieru do paznokci. Tym razem napiszę parę słów o lakierze Essie w kolorze too too hot.
 


Lakier posiada szeroki pędzelek, bardzo wygodny w użyciu i umożliwiający dokładne i równomierne rozprowadzenie lakieru na paznokciach, bez pozostawiania na nich smug. Kolor nie wyróżnia się niczym specjalnym (zwykła, klasyczna czerwień), ale mi się osobiście paznokcie w takim kolorze podobają. Już jedna warstwa zapewnia krycie, jednak nie opłaca się nakładać tylko jednej warstwy, bo już drugiego dnia pojawiają się odpryski mimo używania top coatu. Znaczną wadą tego lakieru jest również pozostawianie po zmyciu zabarwionych paznokci.



Szczerze mówiąc nie jestem do końca zadowolona z tego produktu - po dość wysokiej cenie i używanym przeze mnie poprzednio lakierze Essie w odcieniu peach daiquiri spodziewałam się więcej. Tego koloru już raczej nie kupię, ale na pewno jeszcze jakieś odcienie z tej marki dołączą do mojej kolekcji.

środa, 27 sierpnia 2014

Zaskoczenie sierpnia: lakier do paznokci "poezja" :)


Dzisiaj chciałam wam pokazać lakier do paznokci o trochę tandetnej jak dla mnie nazwie "poezja", na który natknęłam się zupełnie przypadkowo. Będąc na początku sierpnia na obozie i robiąc zakupy w markecie (którego nazwy niestety nie pamiętam) wrzuciłam do koszyka lakier "poezja" w kolorze brzoskwiniowym (49/6). Bardzo spodobał mi się kolor, ale byłam przekonana, że będzie kiepski jakościowo. Zwłaszcza, że kosztował jedynie ok. 3,50 zł i nigdy nic o nim nie słyszałam. Po powrocie z obozu, mając sporo wolnego czasu postanowiłam go wypróbować, jednocześnie będąc przygotowana na to, że już następnego dnia będę musiała go zmywać, bo zacznie odpryskiwać. Wyobraźcie sobie jakie było moje zaskoczenie, kiedy lakier trzymał się przez całe 5 dni w stanie nienaruszonym - czyli praktycznie tyle samo co Essie :) 


Lakier ma bardzo wygodny pędzelek i dobrze rozprowadza się na paznokciach. Krycie jest kiepskie, bo potrzeba aż 3 warstw, żeby uzyskać ładny jednolity kolor, bez prześwitów. Jeśli chodzi o szybkość schnięcia to ciężko mi się tutaj wypowiedzieć, bo po pierwsze na pomalowane paznokcie nakładam zawsze Top Coat z Inglota, a po drugie podczas malowania oglądałam film, więc po prostu byłam zajęta i nie zwróciłam na to uwagi :) Trwałość jak już napisałam jest naprawdę super i w tym momencie bardzo żałuje, że nie wzięłam jeszcze kilku innych kolorów :)

Miałyście może do czynienia z tymi lakierami? 
A może jakieś inne was tak pozytywnie zaskoczyły? :)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Sylveco - lekki krem nagietkowy


Kiedyś pisałam, że moja skóra jest bardzo sucha i ciężko mi znaleźć odpowiedni krem nawilżający. Pisałam również, że po otrzymaniu od siostry próbki kremu nagietkowego Sylveco zaopatrzyłam się w pełnowymiarowy produkt. Myślę, że używam go już na tyle długo, że mogę wam napisać parę słów o nim i jego działaniu.


OD PRODUCENTA: Hipoalergiczny lekki krem nagietkowy jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery i zapewnia ochronę skóry podrażnionej. Zawiera ekstrakty z kory brzozy i nagietka lekarskiego o działaniu regenerującym, oczyszczającym i przyspieszającym odnowę naskórka. Naturalne oleje roślinne i masło karite odbudowują warstwę wodno-lipidową i w połączeniu z alantoiną zapewniają skórze szybkie ukojenie. Ekstrakt z aloesu przywraca właściwy poziom nawilżenia, natomiast dodatek witaminy E zabezpiecza skórę przed negatywnym wpływem środowiska. Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, zawierający saponiny, ułatwia wnikanie składników aktywnych głębiej do skóry. Krem może być stosowany pod makijaż oraz na okolice przemęczonych oczu.
WSKAZANIA: Do pielęgnacji skóry łuszczącej się, skłonnej do infekcji, zaczerwienionej, podrażnionej, zanieczyszczonej, szorstkiej, w przypadku trądziku pospolitego, trądziku różowatego, po przebytych oparzeniach i odmrożeniach.


ODE MNIE:
Krem Sylveco znajduje się w bardzo poręcznym opakowaniu z pompką, co pozwala na jego wygodną aplikację. Opakowanie zawiera 50 ml produktu i kosztuje niecałe 30 zł.
U mnie krem sprawdził się naprawdę super. Ma lekką, przyjemną konsystencję, łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając na skórze uczucia lepkości. Bardzo dobrze nawilża, eliminując nieprzyjemne uczucie ściągniętej skóry, a także daje przyjemny efekt chłodzenia i łagodzi podrażnioną opalaniem czy trądzikiem skórę. Dodatkowo sprawia, że krostki szybciej się goją i bledną. Nie zauważyłam, żeby wpływał na trwałość makijażu. Początkowo nie przypadł mi do gustu zapach tego kremu – nie jestem fanką roślinnych, naturalnych zapachów. W próbce był on bardzo intensywny, jednak w pełnowymiarowym kremie był już znacznie delikatniejszy i bardzo szybko się do niego przyzwyczaiłam. Uważam, że jest to naprawdę bardzo dobry krem w przystępnej cenie, idealny dla osób z podrażnioną skórą.

czwartek, 7 sierpnia 2014

10 ulubionych filmów w sam raz na letnie wieczory :)

Jako, że są wakacje, wiele z nas ma więcej czasu na oglądanie telewizji. Problem w tym, że ostatnio ma ona niewiele do zaoferowania. Wtedy właśnie siadamy i próbujemy znaleźć coś godnego uwagi w internecie. Dlatego ja mam dzisiaj dla was listę moich ulubionych filmów, mam nadzieję, że stwierdzicie, iż część z nich warto obejrzeć, jeśli jeszcze ich nie oglądaliście :)


Moje ulubione filmy (kolejność jest przypadkowa):

 

1. Uprowadzona - jest to film sensacyjny, w którym córka byłego agenta służb specjalnych zostaje porwana przez ludzi zajmujących się handlem kobietami. Liam Neeson świetnie zagrał swoją rolę. Bardzo podobała mi się akcja i to w jaki sposób agent wykorzystywał swoje umiejętności intelektualne zdobyte podczas służby, a także fizyczne - szybkie, praktyczne i celne uderzenia, bez zbędnego "upiększania".

2. A więc wojna - komedia romantyczna z Reese Witherspoon (którą osobiście bardzo lubię). Dwaj agenci CIA wykorzystują swoje możliwości i zdolności w rywalizacji o jej względy. Film jest lekki, pełen humoru i akcji - w sam raz na letnie wieczory.

3. Pół żartem, pół serio - film z 1959 roku z Marylin Monroe. Dwóch bezrobotnych muzyków staje się świadkami zabójstwa. Aby uciec z miasta przebierają się za kobiety i wraz z damską orkiestrą wyjeżdżają na Florydę. Nie spodziewałam się, że stary film może być taki super - oglądałam go już chyba z 10 razy :)

4. Jak stracić chłopaka w 10 dni - komedia romantyczna z Kate Hudson, która piszę do gazety artykuł o tym jak sprawić, żeby facet po 10 dniach rzucił kobietę. Ofiarą staje się pracownik agencji reklamowej (Matthew McConaughey), który zakłada się z szefem, że rozkocha i utrzyma przy sobie każdą kobietę. Oczywiście końcówka jest przewidywalna, ale jest mnóstwo zabawnych scen i dialogów dla których zdecydowanie warto ten film obejrzeć.

5. Rzymskie wakacje - film z 1953 roku z Audrey Hepburn. Grana przez nią księżniczka ma dosyć nudnych spotkać i swoich planów dnia. Ucieka i spędza dzień w Rzymie z dziennikarzem, myśląc, że nie zna on jej prawdziwej tożsamości. Też bardzo fajna komedia, zaskoczenie takie samo jak w przypadku numeru 3 :)

6. Ona to on - komedia romantyczna o dziewczynie, której pasją jest piłka nożna. Kiedy w jej szkole rozwiązują damską drużynę postanawia wcielić się w swojego brata Sebastiana i kontynuować swoją karierę piłkarską w jego szkole, przy okazji zakochując się w swoim współlokatorze. Również bardzo fajna komedia, pokazująca różnice między kobietami i facetami. Delikatny minus za nudne zakończenie i wybór aktora -  Channing Tatum jak dla mnie jest kiepskim wyborem.

7. Męsko-damska rzecz - kolejna sympatyczna komedia romantyczna. Nell i Woody mieszkają koło siebie, chodzą do tej samej szkoły i nienawidzą się. Podczas pobytu w muzeum dochodzi pomiędzy nimi do kłótni. Następnego dnia nie budzą się w swoim ciele, lecz ciele wroga. Zakończenie również przewidywalne, ale bardzo miło się ogląda :)

8. Legalna blondynka - to już druga na tej liście komedia z Reese Witherspoon, ale myślę, że w tym przypadku opis jest zbędny :)

9. Zakochana złośnica - dwie siostry Kat i Bianca mają różne nastawienie do świata i mężczyzn. Pierwsza z nich jest wredna i nienawidzi facetów, druga natomiast lubi być adorowana i bardzo chciałaby się umawiać na randki. Problemem jest tata, który ustala w domu zasadę, że Bianca będzie mogła się umawiać, jeśli Kat również się umówi. Świetny film, który oglądałam bardzo wiele razy i który za dobór aktorów ma dodatkowego plusa ( Julia Stiles, Heath Ledger)

10. Miss agent - kolejna i ostatnia już komedia, w której agentka FBI bierze udział w wyborach miss aby pomóc w złapaniu zamachowca. Dużo śmiechu i zabawnych sytuacji - mi szczególnie podobał się początek, jak główna bohaterka uczyła się chodzić, jeść i zachowywać jak dama :)

A wy jakie filmy polecacie? :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?


Ostatnio za namową siostry sięgnęłam po książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" autorstwa Sherry Argov. Jest to bardzo sympatyczny, lekko napisany poradnik zawierający 100 zasad atrakcyjności. Książka generalnie zawiera wskazówki na temat tego, jak powinna zachowywać się kobieta, aby najpierw zainteresować sobą mężczyznę, a następnie podtrzymać ogień w związku i mimo upływu czasu wciąż być atrakcyjną dla partnera. Ja osobiście uważam, że nie ma na to jednej recepty, zawsze znajdą się wyjątki i nie powinno się wsadzać ludzi do jednego worka, chociaż wobec moich doświadczeń damsko-męskich znaczna część uwag zawartych w poradniku wydaje się być słuszna ;) Jednak to nie dlatego chciałabym wam polecić tę książkę. Mi najbardziej spodobało się w niej to, że autorka podkreśla, aby skupić się na sobie, na swoich planach i marzeniach oraz na zachowaniu godności w każdej sytuacji. Zachęca nas do robienia rzeczy, które sprawiają, że czujemy się szczęśliwe. Zachęca, aby dawać tyle ile się otrzymuje. Nie więcej. Pamiętajmy, że nasze szczęście powinno być dla nas najważniejsze i że zasługujemy na to co najlepsze. Dlatego właśnie uważam, że książka jest idealna dla każdej kobiety, bez względu na wiek czy stan cywilny, bo każdej z nas zdarza się czasem o sobie zapomnieć.

Czytałyście może już tę książkę? Jeśli tak, to jakie są wasze wrażenia? :)

piątek, 1 sierpnia 2014

Exfoliating Foot Mask

Wraz z początkiem wakacji postanowiłam doprowadzić swoje stopy do porządku. Jest to część ciała, której szczerze mówiąc nie znoszę. Nie lubię ani swoich stóp, ani niczyich innych - jakoś po prostu mnie brzydzą. Ich pielęgnacja jest dla mnie bardzo trudna, ponieważ jak już wspominałam trenuje kickboxing, a treningi odbywają się na boso. Dlatego wiecznie mam na stopach odciski, zdartą skórę czy jakieś stwardnienia. Moja radość kiedy usłyszałam o cudownym działaniu skarpetek złuszczających była ogromna - piękne stopy bez konieczność ich dotykania i ścierania przez pół godziny? Brzmi super!


Jako, że wolę kupować stacjonarnie niż zamawiać coś przez internet, postanowiłam wypróbować skarpetki Exfoliating Foot Mask, które dostępne były w Hebe za niecałe 20 zł. No i cóż... Produkt ten ma tyko jedną wadę - brak zalet. Skarpetki były bardzo sztywne i niewygodne, płyn znajdujący się w nich strasznie śmierdział alkoholem, no i najważniejsze - nie działały. Oczywiście skóra trochę schodziła, ale tylko w niektórych miejscach i w naprawdę mikroskopijnych ilościach. Dodatkowo trwało to dłużej niż było opisane na opakowaniu, a efekt był po prostu żałosny. No i oczywiście na koniec i tak musiałam ścierać je tarką. Po tej próbie zraziłam się do tego typu produktów i myślę, że więcej już po nie nie sięgnę.

Miałyście może ten produkt? Czy rzeczywiście jest taki beznadziejny, czy jednak u kogoś zadziałał?

niedziela, 27 lipca 2014

Pharmaceris T - oczyszczający płyn bakteriostatyczny

Od jakiegoś czasu miałam straszny problem z krostkami, głównie na dekolcie i plecach. Nie wiedziałam co robić, bo pogoda była piękna, a wstyd było pokazać się w kostiumie kąpielowym, czy w ubraniach odkrywających plecy i dekolt. Z pomocą przyszedł mi wpis Ani z po tej stronie lustra. To u niej po raz pierwszy przeczytałam o tym płynie i postanowiłam go wypróbować.
 


OD PRODUCENTA:

WSKAZANIA: Preparat przeznaczony do przemywania skóry trądzikowej z umiarkowanymi i intensywnymi zmianami zapalnymi z tendencją do błyszczenia, powstawania blizn i przebarwień potrądzikowych. Dedykowany do obszarów skóry najczęściej narażonych na występowanie trądziku, również profilaktycznie.

DZIAŁANIE: Specjalistyczny płyn głęboko oczyszcza skórę zapobiegając rozprzestrzenianiu się zmian trądzikowych na twarzy i ciele. Odznacza się silnym działaniem bakteriostatycznym całkowicie eliminując i hamując rozwój bakterii. Działa regulująco na wydzielanie sebum przyspieszając proces ustępowania istniejących zmian i zapobiegając powstawaniu nowych niedoskonałości. Kwas migdałowy złuszcza martwe komórki naskórka umożliwiając fizjologiczne odblokowanie porów. Usuwa nadmierne zgrubienia wygładzając skórę. Ekstrakt z cytryny i Fruit-peel działają rozjaśniająco na przebarwienia wyrównując koloryt skóry. Płyn zwiększa efektywność kuracji przeciwtrądzikowych.

Skład: Aqua (Water). Mandelic Acid, Glycerin, Sodium Carbonate, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Ethoxydiglycol, Propylene Glycol, Glucose, Vaccinium Myrtillus Fruit/Leaf Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Juice, Butylene Glycol, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract, Acer Saccharum (Sugar Maple) Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Extract, Ascorbic Acid, Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, Potassium Sorbate Caramel.
 
  
Płyn sprawdził się u mnie naprawdę dobrze i jestem bardzo zadowolona z efektów jakie uzyskałam dzięki jego stosowaniu. Oczywiście nie jest tak, że teraz mam idealnie gładką skórę, bo jakieś pojedyncze krostki jeszcze są, ale jest już o niebo lepiej. Płyn jest delikatny, ale skuteczny, nie podrażnia skóry, ani jej nie wysusza i jest bezzapachowy. Dodatkowo podoba mi się szata graficzna buteleczki oraz wygodny dozownik. Jestem pewna, że ten płyn zostanie ze mną na długi czas :)

Cena w Super-Pharm: ok. 29 zł / 190 ml.

wtorek, 22 lipca 2014

Essie - Peach Daiquiri

Po krótkiej przerwie wracam do was z recenzją lakieru Essie w odcieniu Peach Daiquiri :)


Jak już wspominałam w poprzednim poście był to zakup podczas trwającej w Super-Pharm promocji więc kolory były już przebrane. Początkowo szukałam koloru California Coral, który zobaczyłam u Bisi i naprawdę bardzo mi się spodobał. Niestety już go nie było więc wybrałam ten, ponieważ wydał mi się troszkę podobny. Co więcej taki odcień, zwłaszcza w okresie letnim to naprawdę super sprawa - pasuje prawie do wszystkiego.



Myślę, że na temat jakości lakieru nie będę się tutaj rozwodzić, ponieważ już chyba każdemu znane są lakiery tej marki. Tak więc krótko i na temat: jest to najtrwalszy lakier jaki miałam, pędzelek jest szeroki i bardzo wygodny, a wybór odcieni jest naprawdę ogromny - każdy znajdzie coś dla siebie :)

P.S. Zdjęcia wykonane są aparatem w telefonie, dlatego odcień jest trochę przekłamany - w rzeczywistości jest mniej czerwony ;)

Lubicie lakiery Essie? Jakie są wasze ulubione odcienie? :)

piątek, 4 lipca 2014

Zakupowo :)

W miniony weekend wybrałam się w odwiedziny do siostry do Kielc. Oprócz czasu przeznaczonego na ploteczki był oczywiście czas przeznaczony na zwiedzanie galerii, zwłaszcza że był to okres wyprzedaży, który chyba uwielbia każda z nas :) Udało mi się co prawda kupić jedynie płaszczyk (Stradivarius) i 2 lakiery Essie too too hot i peach daiquiri (Superpharm, 2 lakiery za ok. 35 zł) ale i tak jestem zadowolona :) Przede wszystkim ucieszyła mnie ta promocja na lakiery Essie, bo miałam ochotę je wypróbować ale cena troszkę odstraszała. Teraz już jednak wiem dlaczego dziewczyny tak chętnie po nie sięgają i pozostają im wierne :)


Jako, że miałam również do załatwienia parę spraw w Warszawie, to przy okazji uzupełniłam troszeczkę swoje kosmetyczne zapasy. Kupiłam migdałowe masło do ciała z TBS (za jedyne 29 zł) oraz lekki krem nagietkowy do twarzy z Sylveco. 


Jeśli chodzi o masła to pod względem działania nawilżającego te z TBS są zdecydowanie najlepsze (choć pod względem zapachów bardziej mi pasuje Organique). Na krem nagietkowy z Sylveco natknęłam się przypadkiem. Siostra dała mi próbki kremu nagietkowego, brzozowego i rokitnikowego z tej firmy i pierwszy z nich naprawdę bardzo mi podpasował. Oczywiście po takiej małej próbce ciężko stwierdzić czy krem rzeczywiście okaże się super ale jako, że był niedrogi (niecałe 30 zł) to postanowiłam zaryzykować i póki co jestem zadowolona ale z wystawieniem mu recenzji jeszcze się wstrzymam. Pani w Zielarni do zakupu dołączyła mi jeszcze książeczkę w której zawarte są informacje o firmie Sylveco i produktach jakie oferuje oraz zestaw próbek (szczególnie interesujące są dla mnie próbki szamponów). 

Wy też skorzystałyście z letniego okresu wyprzedaży i promocji ? :)


czwartek, 26 czerwca 2014

Puder matujący od Pierre Rene

Jeśli chodzi o pudry moje doświadczenie jest niewielkie. Przez długi czas używałam jedynie podkładu i jakoś nie czułam potrzeby używania również pudru. Jednak jakiś czas temu dostałam w prezencie transparentny puder matujący z jojobą i minerałami od Pierre Rene no i postanowiłam go przetestować :)


Jak dla mnie puder ma bardzo ładne, eleganckie i jednocześnie praktyczne opakowanie. Otwiera się je za pomocą przycisku. Wkład z pudrem podnosi się, a na odwrocie znajduje się lusterko i miejsce na gąbeczkę.



Jeśli chodzi o właściwości matujące tego kosmetyku to trudno mi tutaj coś powiedzieć, bo moja skóra jest sucha i generalnie się nie świeci - tyle co od kremu nawilżającego czy podkładu. Jednak z tym świeceniem się jak najbardziej puder sobie radzi i trzyma się bardzo długo (wyjątkiem są upały czy też imprezy taneczne). Puder zgodnie z etykietką na opakowaniu miał być transparenty (jest to numer 03), ale z pewnością taki nie jest (kolor na zdjęciu poniżej jest niestety trochę przekłamany) - dla jasnej karnacji zdecydowanie się nie nadaje. Ma dobrą pigmentację, tak więc łatwo można z nim przesadzić, dlatego dobrze jest go nakładać w niewielkich ilościach. Zaletą jest też niewątpliwie jego zapach - dla mnie bardzo przyjemny :)
Cena to ok. 17 zł / 8 g.


Podsumowując, jestem z tego pudru bardzo zadowolona. Do mojej karnacji, zwłaszcza na ten okres letni pasuje idealnie. Tak samo jak do mojego typu skóry - nie wiem jednak czy u osób z cerą tłustą też by się sprawdził.

Miałyście może kiedyś ten produkt? Jakie pudry goszczą w waszych kosmetyczkach? :)


niedziela, 22 czerwca 2014

Organique - aksamitne masło do ciała

Niedawno pisałam o zakupie masła do ciała z serii bloom essence i dzisiejszy post będzie mu w zupełności poświęcony. :)




Informacje, które możemy znaleźć na opakowaniu.

DZIAŁANIE: Aksamitne masło do ciała o przyjemnym, bardzo kobiecym aromacie świeżych kwiatów. Bogata baza zawiera odżywcze masło kakaowe, ujędrniające masło Shea i niezbędne do prawidłowego funkcjonowania skóry nienasycone kwasy tłuszczowe: Omega 3, 6, 7 i 9. Dzięki zastosowaniu wyciągów z wiśni, lilii wodnej i babki lancetowatej masło hamuje procesy starzenia oraz działa przeciwzapalnie. Łagodzi skutki działania niekorzystnych czynników środowiskowych, takich jak: wolne rodniki, promienie UV i zanieczyszczenia. Skóra staje się nawilżona, jędrna i wyraźnie piękniejsza.

SKŁADNIKI AKTYWNE: masło kakaowe, masło Shea, wyciągi z wiśni, babki lancetowatej, Sepicalm VG, nienasycone kwasy tłuszczowe Omega 3, 6, 7 i 9. 



Jak już pisałam wcześniej seria bloom essence urzekła mnie swoim zapachem - jest świeży i delikatny - i właśnie dlatego z pewnością będę do niej wracać. Masło jest w kolorze jasnego różu, a jego konsystencja jest lekka i kremowa. Bardzo dobrze się rozprowadza i wchłania, nie pozostawia uczucia lepkości, a także nie brudzi ubrań. Jeśli chodzi o nawilżenie jakie daje, to na okres letni jest ono w sam raz, jednak na zimę według mnie byłoby za słabe. Cena produktu to ok 60 zł/200 ml.

Wy też, tak jak ja pokochałyście tę serię? :)
Do jakich kosmetyków to Wy z pewnością będziecie wracać? :)


sobota, 21 czerwca 2014

Pharmaceris E - Emolientowy krem nawilżający na dzień

Dzisiaj chciałam wam przedstawić swoją opinię na temat kremu nawilżającego na dzień z firmy Pharmaceris. Krem, według informacji na opakowaniu, przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji skóry przesuszonej, wrażliwej, skłonnej do łuszczenia się i podrażnień, ze skłonnością do atopowego zapalenia skóry. 


 
Krem zamknięty jest w opakowaniu z pompką, która nie zacina się i pozwala na wydobycie dokładnie takiej ilości jakiej potrzebujemy. Konsystencja kremu jest lekka, dzięki czemu dobrze się on rozprowadza. Po aplikacji skóra trochę się świeci. Zapach kremu jest bardzo delikatny i mało wyczuwalny, aczkolwiek przyjemny :). Krem jest bardzo wydajny. Dodatkowo produkt zawiera filtr SPF20, a jego cena wynosi ok 30-40 zł/50 ml w zależności od sklepu/apteki. 
 



Jeśli chodzi o działanie tego kremu, to niestety nie powala na kolana - jest ok, ale mogłoby być lepiej.  Moja skóra jest bardzo sucha, często robiły mi się na twarzy białe plamki z przesuszenia, jednak odkąd używam tego kremu to ten problem zniknął. Dodatkowo nie powoduje on powstawania wyprysków, ani nie uczula mnie. Pomimo to więcej do niego nie wrócę, ponieważ poziom nawilżenia jaki daje, nie jest dla mnie wystarczający, a skóra pozostaje ściągnięta.

Znacie ten produkt? A może możecie polecić jakiś sprawdzony i mocno nawilżający krem do twarzy?


P.S. Mam ostatnio problem z listą czytelniczą bloggera. Wyświetla mi tylko jeden najnowszy wpis i nic więcej. Może któraś z Was też miała taki problem i wie jak to naprawić? Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki jak to rozwiązać. :)

sobota, 14 czerwca 2014

Małe zakupy: Organique + Orsay

W tym tygodniu w moim mieście było otwarcie sklepu Organique, na którym kupiłam sobie masło do ciała z serii bloom essence. Uwielbiam zapach tej serii kosmetyków - jak dla mnie jest obłędny :). Dodatkowo z okazji otwarcia do każdego zakupu była kula do kąpieli gratis - ja wybrałam tę o zapachu magnolii. Będzie w sam raz na te chłodniejsze, letnie wieczory.


Jako, że ostatnio było gorąco, a ja po zastosowaniu skarpetek peelingujących musiałam chodzić w zakrytych butach, które do sukienki nijak nie pasowały, postanowiłam sprawić sobie krótkie spodenki. Mój wybór padł na proste spodenki z jasnego "jeansu" z Orsaya. 


Szczerze mówiąc jestem z nich bardzo zadowolona ze względu na krój - są idealnie dopasowane do mojej figury :). Niestety moja sylwetka nie jest proporcjonalna i na ogół jak kupuje spodnie, to jeśli są dobre w nogach i w tyłku, to są za duże w pasie. Dlatego nienawidzę kupować tej części garderoby. Co do samego sklepu, to muszę przyznać, ze zadziwia mnie jego rozmiarówka... Mierzyłam dwie pary spodenek, niemal identyczne jeśli chodzi o krój, tylko jedne ciemne a drugie jasne i z każdego modelu pasował na mnie inny rozmiar (oczywiście wzięłam ten mniejszy - jakoś ten rozmiar działa mi na psychikę ;) ). Zamawianie w ich sklepie internetowym, jak dla mnie zdecydowanie odpada. :)

A wy lubicie robić zakupy w tych sklepach? A może trafiłyście gdzieś jeszcze na tak "dziwną" rozmiarówkę? :)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Dobrze zaplanowana nauka to podstawa!

Zbliża się egzamin.
No dobra.
Właściwie został ostatni dzień na naukę.
Dasz radę! Wystarczy dobrze ten dzień zaplanować i wszystkiego się nauczysz.

Koniecznie nastaw budzik na 7:00, żeby mieć więcej czasu na naukę. Nieważne, że jak rano zadzwoni, to go wyłączysz i pójdziesz dalej spać. W końcu liczą się chęci, nie?
Jak już wstaniesz o tej 12:00, to musisz zjeść śniadanie. W końcu to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Akurat masz ochotę na coś czego nie masz w lodówce? Nie szkodzi. Idź do sklepu. Tylko najpierw weź prysznic, zrób makijaż i ułóż włosy. Może to właśnie dziś w sklepie spotkasz tego jedynego?
Jak już wrócisz ze sklepu o 15:00 (zakładamy że nie ma żadnych super promocji w sklepach z ubraniami i kosmetykami) i zjesz obiad (na śniadanie już chyba za późno) koniecznie włącz komputer. Bo jak masz się uczyć bez Internetu? Przecież tam jest mnóstwo super ważnych informacji.
Oczywiście najpierw musisz wejść na facebooka i sprawdzić co tam się dzieje. Tylko na 5 minut. Oooo! Jaki słodki kotek!
Po godzinie jesteś zdenerwowana. Dziewczyna , której nie lubisz wstawiła zdjęcia z jakiejś super wycieczki. Nie martw się, ona przecież wcale nie jest od Ciebie ładniejsza, szczuplejsza, bogatsza i szczęśliwsza… No dobra, zjedz sobie coś dobrego na poprawę humoru. Tak, tabliczka czekolady będzie ok. Nie masz? Idź do sklepu. Świeże powietrze dobrze Ci zrobi.
Jak już wróciłaś to musisz się w końcu pouczyć. Niestety dopada Cię chandra… Na dworze taka ładna pogoda, a Ty musisz ślęczeć nad notatkami... Jak jest brzydka to też niedobrze, bo wolałabyś poleżeć i obejrzeć film. Zaraz, zaraz… Przecież film nie trwa długo, nie?
Jak już skończysz oglądać i stwierdzasz, że jest 21:00 zaczynasz się niepokoić. Teraz już serio siadasz do nauki. Po 10 minutach czytania notatek (oczywiście nie swoich) Twoje myśli zaczynają błądzić. A pamiętasz swoje przygody sprzed pięciu lat? Teraz jest idealny moment, aby je powspominać i pomyśleć co mogłaś wtedy zrobić inaczej.
O 22:00 stwierdzasz, że chyba musisz zarwać nockę. Ale spokojnie, przecież to nie pierwszy raz. No dobra, jeszcze nigdy Ci się to nie udało... Ale tym razem NA PEWNO będzie inaczej. Potrzebujesz jedynie kawy lub energetyków. Tego też nie masz? Leć do nocnego.
00:00. Od przyszłego semestru uczysz się na bieżąco.
01:00. Poddajesz się. Materiału jest za dużo / jest za trudny. I tak się nie nauczysz, więc po co się męczyć? A tak, to przynajmniej będziesz miała świeży i wypoczęty umysł. Przecież to bardzo ważne przy pisaniu egzaminów.
Idziesz spać licząc na cud. 

Post z okazji zbliżającej się sesji. A wy jak się uczycie/ uczyłyście? :)

środa, 4 czerwca 2014

Liebster Blog Award :)

Do zabawy zostałam nominowana przez Magdę z bloga http://5fiveoblog.blogspot.com/
Dziękuję :)

Zasady zabawy:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej licznie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował"

Pytania skierowane do mnie:

1. Co Cię podkusiło aby założyć bloga?
Duża ilość wolnego czasu, który nie wiedziałam jak wykorzystać :)

2. Jaką książkę możesz polecić innym blogerom?
Polecam cykl książek Harlana Cobena, gdzie głównym bohaterem jest Myron Bolitar.

3. Co poprawia Ci humor?
Coca-Cola. :)

4.Nocny marek czy ranny ptaszek?
Zdecydowanie nocny marek.

5. Gdybyś  miała się wybrać na bezludną wyspę i mogła wziąć ze sobą tylko jeden kosmetyk, to byłby nim? I dlaczego?
Jeśli chodzi o kosmetyk kolorowy to byłby nim tusz do rzęs, ponieważ bez tuszu moje rzęsy są prawie niewidoczne. Natomiast jeśli chodzi o kosmetyki wszystkie (kolorowe i pielęgnacyjne) to wzięłabym żel pod prysznic, żeby muchy za mną nie latały. :)

6. Herbata czy kawa?
Herbata.

7. Jakie cechy charakteru cenisz u ludzi najbardziej?
Poczucie humoru.

8. Przypuśćmy, że trafiłaś na złotą rybkę. O co byś ją poprosiła?
O szafę z WYGODNYMI szpilkami, idealnie dopasowanymi do mojej nogi, w każdym kolorze :)

9. Jest jakaś marka kosmetyczna, do której masz szczególną słabość?
Nie.

10. Szpilki, baleriny czy trampki?
Szpilki bardzo mi się podobają, ale ze względu na wygodę na co dzień chodzę w trampkach lub balerinach.

11.Spędzanie czasu wolnego - aktywność fizyczna poza domem? Czy kanapa, kocyk, dobry film lub książka, blogowanie?
Różnie, zależy od pory roku, humoru i poziomu zmęczenia.

Blogi nominowane przeze mnie:


Moje pytania:

1. Skąd pomysł na nazwę bloga?
2. Ile czasu potrzebujesz aby wyszykować się do wyjścia (w zwykły dzień)?
3. Stawiasz na mocny makijaż czy naturalny?
4. Jaki jest Twój najgorszy zakup kosmetyczny?
5. Wolisz sukienki, spódniczki czy spodnie?
6. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
7. Jaki jest Twój ulubiony blog, który najczęściej odwiedzasz?
8. Czego się boisz?
9. Co pozwala Ci się najlepiej zrelaksować? 
10. Jaką biżuterię lubisz najbardziej?
11. Czy jesteś od czegoś uzależniona? Jeśli tak to od czego?


Zapraszam do zabawy :)

wtorek, 3 czerwca 2014

Mecz z gwiazdami :)


W minioną sobotę tj. 31 maja odbył się w moim mieście Festyn będący elementem akcji "wspólnie dbamy o bezpieczeństwo". Akcja organizowana jest przez Grupę Azoty Zakłady Azotowe "Puławy" S.A. wspólnie z Komendą Powiatową Policji oraz Komendą Powiatową Państwowej Straży Pożarnej. Impreza rozpoczęła się o godzinie 13 i zakończyła po godzinie 20. Podobno na początku odbywały się konkursy i zabawy dla uczestników oraz zawody służb ratowniczych, ale na tej części mnie nie było. Ja wraz z siostrą poszłyśmy na turniej piłki nożnej w której brał udział mój szwagier. W turnieju brały udział cztery drużyny: drużyna Zakładów Azotowych, piłkarze ręczni Azotów Puławy, zawodnicy Wisły Puławy (bez piłkarzy nożnych) oraz wspólna reprezentacja policji i straży pożarnej. W pierwszym meczu zmierzyła się drużyna Zakładów Azotowych z drużyną Wisły Puławy. Lepsi tutaj okazali się zawodnicy Zakładów Azotowych. W kolejnym meczu zmierzyła się drużyna policji i straży pożarnej z drużyną piłkarzy ręcznych, gdzie lepsi okazali się piłkarze ręczni. W walce o trzecie miejsce wygrała drużyna policji i straży pożarnej, natomiast finał zwyciężyła drużyna piłkarzy ręcznych i to oni mieli okazję stoczyć mecz z drużyną celebrytów. W drużynie celebrytów mieli się znaleźć:
Radosław Majdan
Krzysztof Włodarczyk
Artur Siódmiak
Mariusz Jurasik
Justyna Marciniak
Iwona Nabożna
Mariusz Kałamaga
Przemysław Cypryański
Marek Włodarczyk
Piotr Zelt
Jednak jak się okazało skład się nieco zmienił. Mariusz Kałamaga, Justyna Marciniak i Radosław Majdan nie przyjechali, ale w zastępstwie przyjechał np. Andrzej Mierzejewski z kabaretu Smile. Poniżej kilka zdjęć, które udało mi się zrobić podczas meczu. :)


 
 








 
Sam pomysł takiego meczu był bardzo fajny ale uważam, że organizacja była kiepska. Całe wydarzenie było mało nagłośnione. Ja, gdyby nie to, że mój szwagier brał udział w tym meczu, nawet bym o nim nie wiedziała. Jak mówiłam moim znajomym, okazało się, że też nie mieli pojęcia o tym wydarzeniu. Podejrzewam, że właśnie dlatego frekwencja była kiepska. Co więcej, według mnie, taki mecz powinien odbywać się na stadionie, gdzie są trybuny. Kiedy jedni ludzie stali wokół siatki, to Ci za nimi nie mieli szansy nic zobaczyć. Chyba, że byli wyżsi. Jeśli po meczu odbyłby się jakiś koncert, sztuczne ognie itp. to również więcej ludzi by się pojawiło. Inną rzeczą (już mniej zależną od organizatora), która mi się nie podobała było to, że niektórzy rodzice nie pilnowali swoich pociech. Piłka często była wykopywana za boisko z naprawdę dużą siłą i uważam, że to był cud, że żadne dziecko tą piłką nie oberwało.

Ogólnie popieram organizację takich wydarzeń i wiem, że nie jest to wcale proste, ale uważam że lepiej zorganizować jedno większe i porządnie niż kilka mniejszych i tak sobie.